Switching to dumbphone: dziennik i wnioski z eksperymentu
On January 18, as part of an experiment, I decided to give up my smartphone for a month and replace it with a dumbphone (Nokia 8110 4G, KaiOS 1 system ; functionalities that this phone has: non-touch, very small screen, the ability to write like in the old days – i.e. by pressing the letters of the alphabet one by one to get to the right one; the internet – but only theoretically, because with such a screen I was not able to use it; WhatsApp, maps, text messages, Google assistant, which I decided not to use because I thought that it would be a scam :)).because with such a screen I was not able to use it; WhatsApp, maps, text messages, Google assistant, which I decided not to use because I thought it would be a scam :)).
One of the reasons why I decided to do this experiment was because of the digital detox, i.e. limiting my social media activity and screen time, because the earlier methods (which I wrote about here )) did not produce the effect I expected. The most important reason, however, was the desire to check how possible it is to implement technologies different from what we are used to. In today’s world, when a technology appears, we immediately adopt it; without much thinking about what it will give us, what the consequences will be. Today you can see it clearly on the example of Clubhouse – „everyone” is talking about it, „everyone” wants to be there, and you don’t even know what this website is, because you can get there only by invitation. We implement possible regulations only after the fact, sometimes too late to be able to reverse the negative effects that have already emerged. This can be seen on the example of the Internet, social media and smartphones – we live with them for twenty years,
So, in conducting this experiment, the idea was not to give up technology altogether, but to start using it in a different way. See if it is possible to do it on your own terms.
Below are my notes from this experiment – I kept them manually, in a notebook. I provide them in their entirety, as I noted them, without any shortcuts and corrections. This is such a raw research material that allows a little better understanding of what this month was like; you can also use them to make your own conclusions and observations. But you can also omit them and go straight to the more formal conclusions below them.
DIARY
Dzień 1
Dodałam wpis o rozpoczęciu eksperymentu, nie mając już smartfona. Wyraźnie odczuwam efekt odstawienny – jest mi przykro (sic!). Nie widzę komentarzy, szerów, lajków. Żadnych powiadomień. Cisza. Poziom dopaminy zero.
Po pracy robię zakupy. Wchodzę po schodach z parkingu podziemnego na górę. Dziwne uczucie. Wchodziłam po tych schodach milion razy. Pierwszy raz dziś świadomie odnotowuję, że to robię. Wcześniej byłam zawsze „w innym świecie”, jak mówi moje młodsze dziecko. Zanurzona w telefonie, mailach, w mediach społecznościowych.
Wieczorem idę sprzątać w sypialni. I tak nie mam co robić.
Dzień 2
Okazuje się, że nie mogę zainstalować WhatsApp w wersji na komputerze. Żeby to zrobić, muszę zweryfikować numer telefonu kodem QR. Mój telefon nie czyta kodów QR.
Musiałam znów zacząć używać zwykłego skanera. W obecnym telefonie nie mam aplikacji do skanowania dokumentów, z której korzystałam wcześniej. Telefonem było szybciej.
Gotuję obiad z laptopem na stole. Teoretycznie mam internet w swoim telefonie, ale ekran jest zbyt mały. Nie jestem w stanie przeczytać przepisów.
Zdecydowanie zmienia się mój sposób pisania wiadomości na WhatsApp. Ten ekran i ta klawiatura mnie wykończą. Przestałam używać polskich liter, stosuję skrótowce, nie używam znaków interpunkcyjnych.
Porzuciłam odpisywanie na smsa po tym, jak trzy razy źle napisałam jeden wyraz. Wolę nie odpisywać wcale niż tak się męczyć. Czy ten ktoś pomyśli, że go ignoruję? Że jestem arogancka?
Dzień 3
Od godziny próbuję dodać stories na instagramie przez stronę www. Mamy webinar jutro, uruchamiamy komunikację. Dupa. Nie działa. Muszę jednak uruchomić smartfona bez karty SIM, podłączyć się do WiFi i dopiero tak wrzucić. Dramat. Facebook wymusza na mnie, co i jak mam robić. Czuję się jak szczur w klatce Skinnera2.
Dzwonię do Z, zła, bo w tabelach z badania 5G wysypały się pytania. Ale nie jestem zła ani na Z, ani na tabele. Jestem zła, bo nie mogę dodawać treści tak, jak chcę.
Jem obiad. Sama. Patrzę przez okno na ptaki w karmniku.
Dzień 4
Jadę z dziećmi samochodem.
Z: Mamo, dasz nam swój telefon?
Ja: Nie, bo tam i tak nic nie ma.
Z: Nie masz Netfliksa?
Ja: Nie.
Z: HBO Go? Spotify? Google’a? Jakiejś gry?
Ja: Nie, nic nie mam.3
N: Ale jakieś wiadomości musisz mieć?
Ja: Nie, nie mam. Nie mam internetu.
N: I nikt do ciebie nie pisze?!!
Dzień 5
Nie mogę znaleźć telefonu. Musiałam napisać do T na messengerze, żeby do mnie zadzwonił. Smartfon miałam połączony z zegarkiem – jak mi się zgubił, wystarczyło, że uruchomiłam funkcję „Znajdź mój telefon”.
Robię sobie kolejny eksperyment. Jadąc samochodem, słucham codziennie innego radia. Jednym kliknięciem przełączam się między różnymi światami. Fajne doświadczenie, które wybija człowieka z jego bańki. W ChilliZet młoda kobieta, w drugiej ciąży, krótko przed porodem, opowiada o gotowaniu, bigosie. Śmieją się z prowadzącą. W Radiu Maryja starszy pan ze smutkiem w głosie mówi, że „stary człowiek umrzeć musi, a młody w każdej chwili”.4
Wciąż noszę smartfon ze sobą. Wyłączony. Na wszelki wypadek. Mam poczucie, że coś złego się stanie, jak nie będę go mieć.
Dzień 7
Nowy sposób robienia i dodawania zdjęć na IG. Biorę telefon mojego męża, robię zdjęcie, wysyłam je mailem do siebie, wstawiam na instagrama za pomocą aplikacji webowej i developer tools.
Nowy sposób komunikacji z mamami koleżanek moich córek. One piszą do mnie, a ja odpisuję do nich z telefonu mojego męża. Za dużo ustaleń, nie daję rady pisać tak dużo na tym małym ekranie.
Pojechałam wieczorem biegać nad morze. Okazało się, że bez smartfona nie działa panic button5 w moim zegarku. Trudno. Będę przez miesiąc biegać tylko jak jest jasno.
Dzień 8
Wniosek: żeby ten eksperyment faktycznie przyniósł efekty na poziomie społecznym, nie wystarczy, że tylko jedna osoba nie korzysta ze smartfona, internetu i mediów społecznościowych. Musi to robić cała paczka, rodzina, grupa. Inaczej człowiek czuje się jak abstynent na imprezie alkoholowej.
Dzień 9
Dostałam od Pawła Tkaczyka zaproszenie do Clubhouse. Ha ha :).
Dzień 13
Pojechałam do Ikei bez telefonu. Jest weekend, z pracy nikt nie będzie do mnie dzwonił, rodzina wie, gdzie jestem i co robię. W Ikei atak paniki, bo sięgnęłam ręką do kieszeni i nie mam telefonu! Gdzieś go zostawiłam! Ktoś mi go wyciągnął! A. Nie. Zapomniałam, że go nie wzięłam po prostu.
Dzień 14
Brakuje mi Spotify, Shazama, Garmin Connect, Huba6, dużego ekranu, klawiatury i aparatu. Nie brakuje mi powiadomień i serwisów społecznościowych.
Dzień 19
Zrobiłam zakupy w Rossmannie. Milion rzeczy. Kasuję je przez 15 minut w kasie samoobsługowej. Cała torba zapakowana, gdy okazuje się, że nie mam przy sobie karty. Moje dziecko: zapłać telefonem. Ha-ha. Musiałam wrócić do domu i z powrotem do sklepu. 40 minut w plecy.
Dzień 24
Jadę rano do biura. Okazuje się, że trwa protest mediów. Gdybym miała smartfona, przełączyłabym się na Spotify. Ale dziś nic. Całą drogę jadę w ciszy.
Dzień 25
Spieszę się na spotkanie, ważne! A w Gdańsku tony śniegu! Facet dostawczym samochodem stanął w poprzek drogi, nie mam jak przejechać. Nie mam dostępu do maili, żeby sprawdzić kontakt do organizatorki i zadzwonić, że się spóźnię! Nie mam żadnej aplikacji do spotkań online! Nie mogę zrobić z telefonu punktu mobilnego, żeby połączyć się przez laptopa! Dzwonię do M, żeby zadzwonił w moim imieniu.
Dzień 26
W samochodzie. 8.30. W zasadzie to nawet nie wiem, czy wzięłam telefon. I jakoś mi go szczególnie nie brakuje.
Dzień 31
Miałam dziś skończyć eksperyment, ale całą sobą nie chce mi się wracać do starego telefonu, a właściwie do starych przyzwyczajeń. Do tych wszystkich powiadomień, wiadomości. Do całej tej dziczy, chaosu, rozpraszaczy. Gdyby nie ten mały ekran i kiepska klawiatura, zostałabym z tym, który mam teraz, na stałe. Przedłużam eksperyment o trzy dni, do końca weekendu.
Dzień 32
Zanim przełożę z powrotem kartę SIM, odinstalowałam ze smartfona wszystkie media społecznościowe. LinkedIn, Facebook, Twitter. Przy tym ostatnim się zawahałam. A co będzie, jak mnie coś ominie? Nic. Miesiąc byłaś bez, przeżyłaś :).
WNIOSKI
[kursywą zapisane komentarze/ wnioski osób z mojego zespołu i z mojej rodziny, którzy byli również – mimowolnie – członkami tego eksperymentu]
1. Największym zaskoczeniem na początku przeprowadzania eksperymentu była dla mnie reakcja innych ludzi. Przede wszystkim nie sądziłam, że eksperyment ten może wywołać tyle emocji. Ciekawe były też komentarze. Część osób komentowała, że myśleli o tym, aby taki eksperyment podjąć, ale stwierdzili, że nie daliby rady; że mieliby poczucie, że coś ważnego ich ominie. Inna grupa komentowała eksperyment w taki sposób, jakby rezygnacja ze smartfona była tym samym, co rezygnacja z technologii w ogóle. Wielokrotnie musiałam wyjaśniać, że nie zaszywam się teraz w lesie, w lepiance, bez kontaktu z cywilizowanym światem. Że wciąż korzystam z internetu, telefonu, maili, mediów społecznościowych, tylko w inny sposób. Ten sposób reakcji potwierdza moją tezę o sposobie przyswajania technologii we współczesnym świecie. Zaczynamy z niej korzystać od razu i intensywnie, w związku z czym szybko staje się integralną częścią naszego życia, nie wyobrażamy sobie funkcjonowania bez niej, nawet jeśli odczuwamy jej negatywne skutki. Inna sprawa – i potwierdzają też to prowadzone przez nas badania ilościowe – dla wielu osób synonimem wyrazu technologia jest właśnie smartfon, internet i media społecznościowe. Jeśli przestaje się z nich korzystać, pojawia się u niektórych osób poczucie, jakby całkowicie zrezygnowało się z technologii w swoim życiu.
2. Strzały dopaminowe. Miałam świadomość ich istnienia, wielokrotnie o nich czytałam i sama mówiłam w kontekście projektowania funkcjonalności mediów społecznościowych (przy okazji polecam Cyfrowy minimalizm, w którym Cal Newport poświęca więcej miejsca temu, jak projektowane są media społecznościowe, by nas od siebie uzależnić). Po raz pierwszy jednak poczułam to na sobie, w sposób bezpośredni, bo fizyczny. Zaskakujące bardzo dla mnie samej, bo byłam przekonana – na poziomie świadomym – że to mnie nie dotyczy. W ostatnim czasie sporo mówi się o poście dopaminowym., tzn. żeby zrobić go sobie na 24h w ramach cyfrowego detoksu. Nie jestem przekonana, że 24h wystarczą, żeby zauważyć jakąkolwiek różnicę i wprowadzić ewentualne zmiany. Te zaś z pewnością są nam potrzebne – badania jednoznacznie wskazują, że za pomocą wyrzutów dopaminy można sterować naszym zachowaniem.
3. Przez ten miesiąc odzwyczaiłam się od automatycznego sięgania po telefon co 3 minuty i sprawdzania powiadomień. Przestałam też odruchowo po niego sięgać w sytuacjach „nudy” (np. na czerwonych światłach w samochodzie; podczas samotnych posiłków etc.). Okazało się też, że nie muszę korzystać z mediów społecznościowych w wersji mobilnej, wystarcza mi korzystanie z nich kilka razy w ciągu dnia na komputerze. Dzięki temu znacząco odzyskałam czas. Miałam też większą produktywność w pracy. Mogłam pracować, pisać w skupieniu, bez stałego rozpraszania się. Brak rozpraszaczy niejako wymusza też czas sam na sam ze sobą i większą uważność.
„Wiem, że „głód socialmediowy” uzupełniałaś, korzystając z wersji desktopowej Twittera czy Facebooka – ale robiłaś to sporadycznie i na pewno dużo mniej niż normalnie.”
4. Zaczęłam szukać innych, łatwiejszych sposobów komunikacji, przeszkadzała mi bowiem wielkość ekranu i anachroniczny, wolny sposób pisania. Po pierwsze, wróciłam na Facebooka, bo mogłam z niego korzystać w wersji webowej. Po drugie zaczęłam dzwonić. Do eksperymentu robiłam to bardzo rzadko, posługiwałam się głównie komunikatorami, które zdecydowanie są mniej inwazyjne – każdy może odczytać wiadomość w dogodnej dla siebie chwili i odpisać wtedy, kiedy może; rozmowa telefoniczna tak nie działa – nigdy nie wiadomo, czy nie dzwonimy w jakimś nieodpowiednim momencie7. A jednak eksperyment pokazał mi, że rozmowa telefoniczna jest zdecydowanie lepsza, poprawia relacje i – paradoksalnie – bywa szybsza zwłaszcza w kontekście projektów służbowych.
„Odczułam na pewno zmianę głównego kanału „bieżącej” komunikacji pomiędzy nami. Było Cię mniej na Whatsappie, więcej na Facebooku (gdzie z kolei ja zaglądam coraz rzadziej) – więc trochę się czasami „mijałyśmy”. Oprócz tego, z mojej perspektywy, nie zauważyłam zmian w relacji, komunikacji – dzwoniłam, odbierałaś, Ty dzwoniłaś, ja odbierałam, wymieniałyśmy maile.”
„Plusy: relacje – wygodniej było czasami chwycić za telefon i porozmawiać, wzrosła częstotliwość rozmów telefonicznych vs pisanie na komunikatorach.”
„Dla mnie miłym zaskoczeniem było to, że zaczęłaś dzwonić. Choć po raz pierwszy, jak zadzwoniłaś to nie tyle się zdziwiłam, ile przestraszyłam, że coś się stało (bo nie dzwonimy do siebie często). Finalnie okazało się, że zamiast wysyłania kilku maili i wiadomości na WhatsAppie, które często IMHO były niepotrzebne, można porozmawiać. Dla mnie miało to wiele plusów.”
„Mój wniosek, łatwiej mi zdzwonić się na 2 minuty i przegadać jakiś problem/proces niż pisać przez komunikatory internetowe.”
5. Ten miesiąc eksperymentu w praktyce pokazał to, co wiemy z teorii. Że wolność wyboru w kontekście korzystania z mediów społecznościowych jest iluzją. Wydaje nam się, że wszystko możemy, na wszystko mamy wpływ. Ale to tylko wrażenie. Możemy się poruszać wyłącznie w określonych przez kogoś innego ramach. Wszystkim graczom natomiast zależy, abyśmy korzystali z mediów społecznościowych jak najwięcej w wersji mobilnej – wiadomo dlaczego, bo w ten sposób spędzamy tam więcej czasu. A więcej czasu, to więcej pieniędzy z reklam. Z tego powodu ogromna część funkcjonalności jest niedostępna w wersji webowej. Najdobitniej pokazał to Instagram, gdzie dodawanie postów jeszcze jakoś obeszłam (robiłam to przez przeglądarkę Chrome i developer tools), ale dodawanie stories przez stronę www było już niemożliwe. To, że nie mogłam zweryfikować WhatsAppa ze względu na brak czytnika QR, też moim zdaniem nie było przypadkowe. Gdybym miała wskazać z tego eksperymentu jedną najbardziej irytującą mnie rzecz, to byłoby właśnie to: pełna kontrola kogoś innego nade mną i nad tym co i jak robię (polecam też w tym temacie przypis 2).
6. Jeśli czyta się dziennik uważnie, widać tam po jakimś czasie nieregularność pisania. Dziennik przestaje być dziennikiem :). Wynika to z faktu, że dzień po dniu smartfon stawał mi się coraz mniej potrzebny. W pierwszym tygodniu pisałam codziennie i faktycznie ten pierwszy tydzień był najtrudniejszy. Przez cały ten tydzień woziłam też ze sobą w torebce wyłączonego smartfona, na wszelki wypadek. W kolejnym tygodniu odłożyłam go do szuflady. Jeszcze w następnym zdarzało mi się coraz częściej wychodzić z domu, poza godzinami pracy, w ogóle bez telefonu, co wcześniej było nie do pomyślenia :). Miałam na pewno większe poczucie spokoju, uważności. Na to, że nie mam smartfona, zwracałam uwagę dopiero w krytycznych momentach – gdy coś się działo i faktycznie był już niezbędny. Co ciekawe – przestałam jednak całkowicie robić zdjęcia.
7. Jeśli ktoś chce przyjrzeć się swojemu korzystaniu ze smartfona, aplikacji, które się na nim znajdują, mediów społecznościowych etc., to całym sercem rekomenduję przeprowadzenie takiego eksperymentu. Po miesiącu doskonale wiemy, czego nam brakuje, z czego możemy zrezygnować, co musi zostać, a co możemy poprawić. Zmiany, które potem wprowadzamy, nie są radykalne, nie wynikają z emocji czy jakiegoś chwilowego impulsu, ale są właśnie efektem świadomego, przemyślanego wdrażania technologii.
KOLEJNE KROKI
W wyniku tego miesięcznego eksperymentu postanowiłam:
1. odinstalować w smartfonie wszystkie media społecznościowe – poza Instagramem, bo jego podstawowe funkcjonalności, takie jak chociażby dodawanie stories, nie są możliwe w wersji webowej; odinstalowanie wersji mobilnej oznaczałoby, że nie mogę z tych funkcjonalności korzystać w ogóle; w konsekwencji – przejść na korzystanie z mediów społecznościowych w ich wersjach webowych, co robi się zdecydowanie rzadziej, świadomie i w kontrolowany sposób;
2. w tych aplikacjach, które zostały (maile, Instagram) wyłączyć powiadomienia – to znaczy muszę teraz wejść do aplikacji, żeby zobaczyć, czy przyszła jakaś wiadomość, nie widzę tej informacji na ekranie głównym;
3. zostawić w smartfonie komunikatory, bo służą mi do codziennej, szybkiej komunikacji i osoby z mojego najbliższego otoczenia zwracały uwagę, że trudno było się ze mną skontaktować (tym bardziej, że miałam wciąż wyciszony telefon; w smartfonie to nie przeszkadzało, bo był on sparowany z zegarkiem, który drgał, gdy ktoś do mnie dzwonił – w przypadku dumbphone’a zdarzały się sytuacje, że ktoś nie mógł się do mnie dodzwonić przez dłuższy czas, bo nie miałam pojęcia, że dzwoni);
„Utrudnienia. Zaburzona komunikacja „on demand”. Sytuacja z wczoraj, chciałam się przypomnieć odnośnie mojej środowej pracy z domu i nie wiedziałam, którego kanału użyć. Nie będę do Ciebie dzwonić z taką pierdołą, z WhatsAppa trudno Ci korzystać, więc nie mam pewności, czy odpiszesz, Facebook i Messenger nie kojarzy mi się jako narzędzie komunikacji służbowej. Mail pewnie zginie w innych, ważniejszych sprawach. Został SMS, ale po fakcie stwierdziłam, że to nie był dobry pomysł. Nie zdążyłam przestawić się w głowie, że dumbphone to nie smartfon i pewnie nie zaglądasz do niego co chwilę.”
„Minusy: czas reakcji – przyzwyczajeni jesteśmy, że gdy coś piszemy, reakcja pojawia się natychmiast, to się opóźniało.”
4. wyłączyć wszystkie powiadomienia, które przychodziły z telefonu na zegarek (maile, wiadomości w komunikatorach, powiadomienia z mediów społecznościowych); wyjątkiem jest powiadomienie o tym, że ktoś do mnie dzwoni – jedyna możliwość kontaktu, gdyby działo się coś bardzo pilnego;
„Prawie zawsze masz wyłączony dzwonek w telefonie, więc bardzo trudno było się do ciebie dodzwonić. Momentami dostawałem szału, że w żaden sposób nie mogę się z tobą skomunikować – mój rekord to było 11 telefonów pod rząd, gdy odbierałaś Z ze szkoły i miałaś stamtąd zabrać spodnie na śnieg.”
5. odpisywać na maile tylko raz dziennie, rano;
6. trzymać się ustalonego czasu – godzina dziennie – korzystania ze smartfona; wiem, że jest to możliwe, bo przez ten miesiąc korzystałam z dumbphone’a ok. pół godziny dziennie (więcej się po prostu nie dało :)).
***
PRZYPISY
1KaiOS – w Polsce jest to bardzo mało znany system operacyjny, ale w rzeczywistości na świecie zajmuje on trzecią pozycję (obok Androida i iOS); w samych tylko Indiach korzysta z niego 100mln ludzi, co plasuje go na drugim miejscu (po Androidzie) w tym kraju.
2W latach trzydziestych XX wieku Burrhus F. Skinner, amerykański psycholog, jeden z twórców i najważniejszych przedstawicieli behawioryzmu, stworzył urządzenie, które dziś określa się klatką Skinnera. Była to skrzynka wyposażona w podajnik jedzenia, głośniki, lampę oraz podłogę z siatki, którą można było podłączyć do prądu. W skrzynce tej, manipulując bodźcami zewnętrznymi (porażaniem prądem, intensywnym światłem, głośnym dźwiękiem, dodatkowym jedzeniem), Skinner uczył szczury wciskania guzików i przycisków, a gołębie tańczyć i wygrywać melodie. W ten sposób badał procesy warunkowania, a mówiąc inaczej, sprawdzał, na ile na zachowanie zwierząt wpływa system nagród (np. podanie dodatkowego jedzenia) i kar (np. porażenie prądem). Klatka Skinnera, abstrahując od tego, że jest dla mnie synonimem zgody na przemoc w imię nauki, zwraca uwagę na coś takiego, jak iluzja posiadania kontroli. Szczurowi wydaje się, że ma wpływ na swoje życie, że od jego działań zależy np. dostęp do jedzenia, podczas gdy tak naprawdę jego życiem steruje ktoś inny, jakaś niewidzialna siła. Myśl tę rozwinął trzydzieści lat później Norbert Wiener, amerykański matematyk i filozof, nazywany ojcem cybernetyki. Wiener twierdził, że w przyszłości komputery będą tak zaawansowane, że klatka Skinnera będzie mogła być jeszcze bardziej efektywna i jeszcze trudniejsza do wykrycia dla tego, kto się w niej znajdzie. Według Wienera przy odpowiedniej liczbie odpowiednio zaawansowanych czujników i przy odpowiednio zaawansowanych systemach obliczeniowych w takiej klatce mógłby zostać umieszczony człowiek, nie mając świadomości, że się w niej znajduje. Przerażająca wizja. Oto istnieje ktoś – inny człowiek, firma, rząd, maszyna, system – kto mną steruje bez mojej wiedzy. Na tej koncepcji zbudowane zostały scenariusze takich filmów, jak Matrix czy Truman Show. Może dlatego wywarły na nas takie wrażenie? Jednocześnie Wiener uspokajał czytelników, że zagrożenie jest czysto teoretyczne – umieszczenie człowieka w takiej klatce wymagałoby stworzenia gigantycznego wręcz urządzenia i równie ogromnej sieci komunikacji. Wiener opisywał swoją koncepcję w latach sześćdziesiątych XX wieku. Ale dziś wiemy, że jest to możliwe. Największą siłą internetu i mediów społecznościowych jest to, że za ich pomocą można wpływać na konkretne zachowania ludzi w fizycznym świecie i w czasie rzeczywistym. I to tak, żeby nie mieli oni o tym pojęcia.
3W rzeczywistości miałam w tym telefonie jedną grę, słynnego Snake’a, ale ani razu nie uruchomiłam :).
4Nie zapisałam tego w notatkach, ale ten starszy pan wyjaśnił, co miał na myśli. Chodziło mu o to, że śmierć starszego człowieka jest oswojona, że każdy się jej spodziewa, wie, że nadejdzie, natomiast młodzi ludzie o śmierci nie myślą, a przecież każdy z nich może umrzeć w każdej chwili.
5W moim zegarku mam funkcję wzywania pomocy. Działa ona albo automatycznie, albo można ją uruchomić ręcznie. Czyli. Gdy zegarek odnotuje nagłą zmianę pozycji mojego ciała podczas biegu, jazdy na rowerze lub wspinaczki, po 15 sekundach automatycznie wysyła mailem informację z moją lokalizacją GPS do wskazanej wcześniej osoby. Funkcję tę mogę uruchomić też za pomocą specjalnego przycisku, gdybym np. znalazła się w jakiejś zagrażającej sytuacji, ale była przytomna. Jednocześnie, gdy zaczynam trening, automatycznie uruchamia się w zegarku funkcja live tracking. Druga osoba, która jest pod nią podpięta, w czasie rzeczywistym może śledzić na mapie, w którym miejscu jestem, jakim tempem biegnę oraz gdzie i na jak długo się zatrzymuję. Jest to przydatne zwłaszcza wieczorami lub gdy biegam po lesie. Niestety, w trakcie eksperymentu ta funkcja nie działała – nie można było sparować zegarka z dumbphonem.
6Nie wiem, jak jest w innych modelach telefonów, ale BlackBerry posiada bardzo przydatną funkcję Hub. W jednym miejscu zbiera wszystkie wiadomości, które do mnie przychodzą – niezależnie od tego, czy są to maile, prywatne wiadomości na Instagramie, powiadomienia na Twitterze czy LinkedIn. Przy tak dużej liczbie napływających wiadomości, z miliona źródeł, łatwiej później odnaleźć tę, której się szuka. Nie muszę bowiem pamiętać, gdzie ktoś do mnie napisał, wystarczy, że pamiętam, kto lub co do mnie napisał. Dzięki temu, po nazwie/ nazwisku/ słowie kluczowym mogę znaleźć tę wiadomość bezpośrednio w Hubie, a nie muszę szukać jej po kolei w każdym z kanałów, z których korzystam.
7 I highly recommend the book by Sherry Turkle (MIT professors), Alone Together, which is a record of qualitative research on the Millennial / Gen Z group and which clearly shows how much different communication via messaging, text messages, social media and phone calls. Like any channel, it shows a different level of familiarity, privacy and intimacy. What can be in one that cannot be in the other. Fantastic, deep insight. It’s worth it.
***
Main photo: one of Steve Reinke’s illustrations at Butter exhibition in Mumok, Vienna. I made them in August 2020.