
Biennale w Wenecji: pytania bez odpowiedzi
[zamierzałam ten tekst skończyć już jakiś czas temu, ale ostatnie 2 miesiące miałam w pracy tzw. totalną dzicz, stąd publikuję go dopiero teraz (zwłaszcza, że jego napisanie zajęło mi jednak trochę czasu :))]
***
Pod koniec listopada zakończyło się Biennale w Wenecji. To najważniejsze i najbardziej prestiżowe wydarzenie artystyczne na świecie, a jednocześnie takie, które dotyka wielu istotnych problemów, z którymi mierzymy się dziś/ będziemy mierzyć się w przyszłości jako społeczeństwo.
Miałam okazję spędzić na Biennale cztery dni na początku października. Fotograficzny zapis tego wydarzenia znajdziecie w wyróżnionych relacjach na moim profilu na Instagramie: instagram.com/nataliahatalska/, poniżej zamieszczam natomiast ważniejsze wnioski.
Dlaczego Biennale?
Zanim jeszcze o trendach, dwa słowa wyjaśnienia.
Wiele osób pyta mnie, po co jeżdżę na wydarzenia stricte artystyczne, skoro zajmuję się trendami, a zwłaszcza trendami technologicznymi. Sztuka nie jest uznawana za jakoś szczególnie inspirujący obszar w kontekście naszej branży. Potwierdza to chociażby opublikowany przez WeTransfer Ideas Report, w ramach którego odpytano ponad 10 tysięcy osób ze 143 krajów o główne źródła inspiracji – galerie oraz muzea znalazły się w nim na ostatnim miejscu. W kontekście trendów technologicznych sztuka zdaje się być z nimi zupełnie niezwiązana. Inny świat.
Ale powiem tak – nic bardziej mylnego. Sztuka współczesna, a zwłaszcza sztuka konceptualna (którą btw uwielbiam), jest jednym z moich głównych i najważniejszych źródeł inspiracji. Porusza bowiem kwestie szczególnie istotne dla społeczeństwa i świata, ale skupia się na idei i koncepcie, a niekoniecznie na samym przedmiocie artystycznym. Sztuka współczesna nie jest dosłowna i wprost, przez co pozwala na wiele interpretacji, wchodzi w dyskusję z odbiorcą i zmusza do zmiany myślenia. W codziennej pracy nad trendami jest mi to szczególnie potrzebne.
Jeśli chodzi o samo Biennale, to naprawdę żadne inne wydarzenie nie poruszyło mnie tak bardzo w ostatnim czasie, żadne nie dało mi tylu inspiracji i tylu tematów do dalszej eksploracji.
Sztuka konceptualna bywa czasem trudna w odbiorze albo zupełnie niezrozumiała, jeśli nie towarzyszy jej dodatkowe wyjaśnienie. Na zdjęciu praca Jiimiego Durhama Musk Ox – na pierwszy rzut pozbawiona sensu. Były to czaszki zwierząt przyczepione do szaf z ubraniami. W rzeczywistości chodziło o wskazanie tego, jak bardzo człowiek oddalił się dziś od natury, jak jej nie rozumie i jak przestaje być jej częścią. Ale artysta mówi o swojej sztuce również w następujący sposób: „If I make a piece, I don’t want it to say what I would say. I want to see if I can make the object have a conversation with whoever’s looking.” To dla mnie jedna z fajniejszych definicji sztuki konceptualnej.
Pytania i odpowiedzi czy pytania bez odpowiedzi
Oczywiście, sposób pozyskiwania informacji, a zwłaszcza szukania trendów na tego typu imprezach jest zupełnie inny od tego, do czego zdążyliśmy przywyknąć. Przede wszystkim dlatego, że na imprezach i wydarzeniach artystycznych prezentowane są tylko problemy, którymi żyje współczesne społeczeństwo. W sensie – pokazany jest problem, ale nie ma zaprezentowanego rozwiązania (czyli inaczej niż na konferencjach lub festiwalach designu, gdzie głównie prezentowane są rozwiązania). Z tego powodu podczas tegorocznego Biennale miałam poczucie, jakbym przez 4 dni była w jakimś filmie katastroficznym. Ogrom problemów był przytłaczający tym bardziej, że nie było widać żadnego światła w tunelu.
Ale właśnie taka perspektywa zmusza do stawiania pytań. A następnie szukania na nie odpowiedzi – kto ma te problemy rozwiązać. I jak? Rządy? Konsumenci? Na ile odpowiedzialność za to, co dzieje się na świecie powinny wziąć firmy? Czy biznes powinien być jednocześnie organizacją społeczną? Czy technologia to obszar, który nam pomoże? A może właśnie powinien nastąpić odwrót od niej?
To są pytania, z którymi zostałam po tegorocznym Biennale. Osobiście wierzę, że na skutek postępujących zmian, rosnącej świadomości konsumentów, ogromnego wpływu na świat, korzystania z jego zasobów, firmy nie mogą już zrzucać z siebie odpowiedzialności. O tym moim zdaniem powinna być transformacja, której jesteśmy świadkiem. O wprowadzaniu zmian, kiedy jeszcze jest na nie czas.
Najważniejsze trendy
Tematem przewodnim tegorocznego Biennale było hasło May You Live In Interesting Times. Teoretycznie. Bo gdybym miała powiedzieć, jaki obszar był najbardziej i najczęściej adresowany, to byłaby to ZMIANA KLIMATU. Temat ten widoczny był nie tylko w pracach prezentowanych podczas Biennale (o nich poniżej), ale także w samym mieście, w inicjatywach podejmowanych oddolnie – np. przez mieszkańców sprzeciwiających się masowej turystyce, a zwłaszcza cruiserom wpływającym do Wenecji.
Od lewej flaga wywieszona w oknie jednego z mieszkań będąca wyrazem protestu przeciwko cruiserom wpływającym do Wenecji; plakat informujący o konsekwencjach masowej turystyki w mieście (Wenecja ma 50 tysięcy mieszkańców, a odwiedza ją rocznie 30mln turystów…); paper graffitti by Cristina Meyer zamieszczone w pobliżu Giardini (jednego z dwóch głównych miejsc, w których odbywa się zawsze Biennale).
Z najciekawszych instalacji poruszających kwestie zmiany klimatu wymienić należy przede wszystkim: 1) Post Hoc – pawilon Nowej Zelandii – 0gromna drukarka umieszczona w pustej bibliotece drukująca live wszystko, co akurat znika z powierzchni Ziemi: języki, gatunki, nazwy ulic; 2) Sun & Sea – pawilon Litwy – praca, która dostała Grand Prix na tegorocznym Biennale; prawdziwa plaża usypana w budynku starego garnizonu; oglądasz ją z góry, trochę jak widz w teatrze, patrząc na to, co zostawił człowiek – leżaki, klapki, kremy do opalania, plastikowe zabawki, plastikowe butelki; 3) Weather Report: Forecasting the Future – pawilon krajów skandynawskich (Finlandia, Norwegia, Szwecja) – tematem przewodnim kilku prac zgromadzonych w pawilonie była relacja między człowiekiem a innymi formami życia (w tym także np. bakteriami, rozprzestrzenianiem się chorób) w świecie zagrożonym masowym ginięciem gatunków w dobie postępujących zmian klimatycznych.
Od lewej: Nowa Zelandia Post Hoc, Litwa Sun & Sea oraz kraje skandynawskie Weather Report.
W temacie zmian klimatu znalazły się także prace Christine & Margaret Wertheim, Reefs – zamknięte w szklanych akwariach rafy wydziergane na szydełku z kolorowej włóczki (zwracające uwagę na poziom zanieczyszczenia oceanów i zagrożenie wyginięciem samych raf, jak i żyjących w nich gatunków) oraz przepiękna-przepiękna praca Tomasa Saraceno – Aero(s)cene – dotykała problemu chmur – kiedyś padał z nich odświeżający deszcz, dziś kojarzą się ze smogiem i CO2.
Od lewej: Reefs, Christine & Margaret Wertheim; Aero(s)cene, Tomas Saraceno (zawieszone nad kanałem w Arsenale metalowe konstrukcje przypominały chmury, poruszane wiatrem wydawały delikatne dźwięki).
Kolejny wyraźny trend to konsumpcjonizm, a w zasadzie – WALKA Z nadmiernym KONSUMPCJONIZMEM. Wśród prac, które poruszały ten temat wymienić należy przede wszystkim: 1) poruszającą instalację chińskiej artystki Yin Xiuzhen zatytułowaną Nowhere to Land – Xuizhen od lat 90-tych wykorzystuje do budowy swoich gigantycznych rzeźb materiały przeznaczone do recyklingu bądź zniszczenia, według niej symbolizują one gigantyczny wzrost i nadmierny konsumpcjonizm charakterystyczne dla Chin po 1989 roku; praca Nowhere to Land, zrobiona właśnie ze starych ubrań, przedstawia człowieka na fotelu samolotowym, w tzw. bezpiecznej pozycji, przyjmowanej podczas awaryjnego lądowania; 2) Flight – praca Romana Stańczaka zaprezentowana w polskim pawilonie; oczywiście pierwsze skojarzenie, które miałam, patrząc na tę pracę – odwrócony na drugą stronę samolot – to tragedia w Smoleńsku; w rzeczywistosci jednak Stańczak poruszył w niej kwestie tzw. rozbuchanego konsumpcjonizmu, uber bogatych ludzi, których stać na prywatne samoloty (1% społeczeństwa), nierówności społecznych i nierównomiernej dystrybucji zasobów; 3) Eskalation, Alexandry Bircken – według artystki nieograniczony wzrost, który aktualnie obserwujemy na świecie, będzie musiał się skończyć; praca ESKALATION przedstawia to, jak może wyglądać koniec ludzkości – to wersja zdecydowanie dystopijna – w instalacji wykorzystano 40 ludzkich sylwetek, zrobionych z czarnego lateksu, powieszonych za szyje na drabinach (drabiny mają symbolizować hierarchiczność społeczeństwa, pogoń za sukcesem, wzrost).
Od lewej: Yin Xiuzhen, Nowhere to Land; Roman Stańczak, Flight; Alexandra Bircken, Eskalation.
Z trendem nadmiernego konsumpcjonizmu i wizją tego, jak może się on skończyć, powiązany jest inny trend widoczny podczas Biennale i który określiłam jako HUMAN EXTINCTION. Wiele prac dotykało tematu zagłady ludzkości, rozumianej bardzo szeroko – zarówno dosłownie, jako samozagłady gatunku, ale także jako zagłady tożsamości i indywidualizmu. Tu wymienić warto przede wszystkim 1) pawilon Chile – Altered Views, a w nim zwłaszcza instalację Hegemonic Museum (pokazującą ekspansywne działania Europy Zachodniej w kontekście kulturowego i społecznego wpływu oraz patriarchalnej, męskiej, białej i heteroseksualnej hegemonii); 2) instalację Słowenii Here we go again… System 317 – prezentującą statek kosmiczny pozwalający ludziom uciec z Ziemi i szukać innego miejsca do życia w obliczu nadchodzącej katastrofy; czy wreszcie 3) pawilon Andory, a w nim zwłaszcza instalację Babies Are Hope.
Od lewej: Chile, Hegemonic Museum (dwa pierwsze zdjęcia); Słowenia, Here we go again; Andora, Babies Are Hope.
W obszar Human Extinction wpisuje się również poruszająca praca Christiana Marclaya 48 War Movies – to film zmontowany z 48 nałożonych na siebie filmów wojennych, równolegle odtwarzanych – i obraz, i dźwięk. Wrzucam krótkie nagranie poniżej, ale efekt, który udało się uzyskać w sali kinowej, ta kakofonia dźwięków i migające obrazy, jest naprawdę trudny do opisania/ pokazania online.
Kolejny trend widoczny podczas Biennale to INCLUSION & DIVERSITY – dotykający kwestii osób niepełnosprawnych (tu m.in. praca Mari Katayamy, shell – artystka, która w swoich pracach wykorzystuje głównie swoje ciało – w wieku 9 lat podjęła decyzję o amputacji obu nóg, ze względu na chorobę genetyczną uszkadzającą jej kości), mniejszości seksualnych (w tym osób niebinarnych, homoseksualnych, transseksulanych – tu chociażby wystawa w pawilonie Hiszpanii), osób o czarnym kolorze skóry, wykluczonych przez ubóstwo czy migrantów. W Arsenale wystawiona została m.in. praca Christopha Buchela, Barca Nostra – nawiązująca do tragedii z 2015 roku, w ramach której zginęło prawie 1000 migrantów przewożonych nielegalnie pod pokładem i w maszynowni kutra rybackiego. Katastrofę przeżyło zaledwie 28 osób. Wrak statku wyłowiono w 2016 roku, a premier Włoch zaproponował wtedy, żeby przetransportowano go do Brukseli, a następnie do innych europejskich krajów jako ostrzeżenie przed tym, by taka tragedia nigdy więcej nie miała miejsca.
Z innych prac, które mnie szczególnie poruszyły w tym obszarze to 1) cykl autoportretów Zanele Muholi – artystki pochodzącej z Afryki Południowej (choć ona sama woli, żeby nie nazywać jej artystką, ale „visual activist”) dokumentujących życie czarnej, homoseksualnej kobiety; oraz 2) cykl zdjęć Sohama Gupty – wykonanych osobom żyjącym w slumsach w Kalkucie; ludzie ci żyją w całkowitej ciemności, na zdjęciach Gupty oświetleni są wyłącznie światłem lampy błyskowej; praca ta zwraca uwagę na fakt, że ci, którzy najbardziej potrzebują pomocy, jednocześnie są najbardziej niewidzialni.
Od lewej: jeden z autoportretów Zanele Muholi; Soham Gupta, untitled.
I ostatni z wyraźnych trendów to RELACJA CZŁOWIEK-MASZYNA i AI oraz big data. Tu należy zwłaszcza wymienić instalację Can’t Help Myself dwóch artystów z Chin – Sun Yuan i Peng Yu. Był to zamknięty w szklanym pomieszczeniu robot industrialny Kuka. Jego zadaniem był zagarnianie czerwonej farby do określonego algorytmem obszaru. Niestety, farba nieustannie się rozlewała. Było to dla mnie przerażające doświadczenie. Miałam poczucie, jakbym obserwowała jakieś zwierzę zamknięte w klatce, wykonujące syzyfową, bezsensowną pracę. Instalacja stawia pytania o to, jak ludzie i roboty będą ze sobą w przyszłości współpracować, jak będzie wyglądać relacja między nimi, kto nad kim będzie miał władzę (to pytanie pojawiło się także w pracy Gabriela Lestera zatytułowanej Nobody i prezentowanej podczas tegorocznego festiwlu światła w Amsterdamie – na tym samym robotycznym ramieniu został zawieszony manekin, jego cień – przypominający kształtem człowieka – widoczny był na budynku naprzeciwko – wyglądał jak marionetka pociągana za sznurki i powiewająca na wietrze; ten sam temat, to samo pytanie, dwie zupełnie inne odpowiedzi).
W obszarze relacji człowiek-robot, człowiek-technologia mieszczą się także dwie prace Ryoji Ikedy – 1) Spectra III i dataverse. O Spectra III pisałam na Instagramie – to tunel zrobiony z ponad 100 jarzeniówek, gdy do niego wchodzisz, nic nie widzisz, jesteś oślepiony. Instalacja ma kilka znaczeń. Artysta mówi o dwóch. Po pierwsze to porównanie do ciemności – w nadmiarze światła człowiek jest tak samo zdezorientowany i tak samo nic nie widzi. Po drugie, odwołanie do ilości danych, które aktualnie produkujemy i które nas zalewają – nie jesteśmy w stanie ich przetworzyć i zrozumieć, co z nich wynika. To trochę jak w tym powiedzeniu „More data doesn’t mean more knowledge.” Dodaję do tej pracy jeszcze trzecie znaczenie. Przez ten tunel wchodziło się do pawilonu głównego Biennale. Można więc rozumieć go jako tunel światła – pozwalającego zobaczyć inną perspektywę, inny świat.
2) Dataverse (połączenie data + universe, przenośnia dotycząca tego, że nasz współczesny świat opiera się na danych) również dotyka problemu big data. To instalacja wykorzystujące ogromne ilości danych z zasobów NASA, CERN czy The Human Genome Project i zmieniająca je w artystyczne wideo (niewielki fragment poniżej).
Nadzieja na przyszłość
Napisałam na początku tego tekstu, że przez 4 dni pobytu na Biennale miałam poczucie, że jestem w jakimś katastroficznym filmie. Skala problemów była przytłaczająca – myślę, że czuć ją zresztą, czytając tylko opisy tych kilku prac powyżej (to niespełna 1/100 tego, co można było obejrzeć na Biennale). Ale to problemy, przed którymi stoimy dziś jako ludzkość. Kwestie zmiany klimatu, wyczerpywania się zasobów, pogłębiających się nierówności społecznych, wykluczeń, radykalizmu, rozwoju technologii, kryzysu wartości, funkcjonowania w świecie opartym o dane i rządzonym przez algorytmy – to tylko nieliczne kwestie, z którymi musimy się zmierzyć. Wszyscy. I rządy, i społeczeństwa, i firmy, i ludzie.
Ale mimo tych katastroficznych wizji Biennale dawało nadzieję. Ja sama również wierzę, że – mimo pewnych zawirowań, czasem niekoniecznie właściwych wyborów – idziemy jednak w dobrym kierunku. Dopóki jesteśmy w stanie wyciągać wnioski z popełnianych błędów, błędy nie są porażkami, ale nauką na przyszłość. Wśród prac dających nadzieję, chciałabym wymienić trzy.
Po pierwsze, instalacja After Illusion zrealizowana przez Zahrah Al Ghamdi – artystkę pochodzącą z Arabii Saudyjskiej. W mojej ocenie jedna z najpiękniejszych instalacji tegorocznego Biennale. Instalacja składała się z pergaminowych kolumn, na których zainstalowane były tysiące mniejszych i większych muszli. Miałam wrażenie (illusion!), że wykonane są one z ceramiki. Ale w całym pawilonie roznosił się dziwny zapach. Okazało się, że zostały wykonane ręcznie (sic!) ze skóry i wypchane bawełną (widać to na zbliżeniu). W świecie opartym o technologie, algorytmy, big data, wartość zyskuje praca ludzkich rąk.
Po drugie, Lost Verses, pawilon Indonezji. Tak naprawdę była to ogromna gra – rzucało sie kostką i przechodziło od numeru do numeru, czytając inspirujące, pobudzające do myślenia zdania i oglądając zamknięte w szklanych gablotach artefakty. Instalacja miała pokazać, w jak bardzo różnorodnym świecie żyjemy i w jaki sposób próbujemy odnaleźć sens w tym, co nas spotyka/ dzieje się wokół nas.
I po trzecie, niesamowita, poruszająca, monumentalna praca Lorenzo Quinna zatytułowana Building Bridges. Sześć par rąk, każda o wysokości 15m, symbolizuje sześć uniwersalnych wartości: przyjaźń, wiarę, pomoc, miłość, nadzieję i mądrość. Według Quinna ma to pokazać, że dzięki nim ludzie są w stanie pokonać dzielące ich różnice, żeby budować lepszy świat.
Wszystkie zdjęcia i filmy we wpisie są mojego autorstwa. Zrobione telefonem BlackBerry Key2 (#bbfangirlforever :))).