O disruption w kontekście Uber pod wpływem tekstu Erica Schmidta
Artur Kurasiński wrzucił dziś u siebie link do artykułu podsumowującego list Erica Schmidta napisanego w ramach cyklu Digital Minds for a New Europe. Tytuł artykułu był znamienny: „Eric Schmidt to European Union: Accept Uber-style disruption or face unemployment.” Przeczytałam zarówno artykuł, jak i niezwykle ciekawy, poruszający wiele istotnych wątków tekst Erica Schmidta i postanowiłam dwa słowa napisać o samym disruption. Tym bardziej, że tekst ten od pewnego czasu chodził mi po głowie.
Disruption to dziś słowo wytrych, mówi się o nim właściwie na wszystkich imprezach branżowych. Wielokrotnie widziałam prezentacje, na których przedstawiano jakieś nowe rozwiązania technologiczne, opatrzone komentarzem, że są to tzw. disruptors – choć bez dalszego wyjaśnienia, w jaki sposób i jaką kategorię disruptują.
Czym disruption jest dla mnie? Innowacją, która ZAWSZE ma drugie dno. Innowacją, która zmienia dotychczasowy, ustalony porządek, a jej wpływ jest zdecydowanie szerszy niż na pierwszy rzut oka mogłoby się wydawać. Innowacją, która rozwiązuje obecny/ przyszły problem lub/ i zapewnia konsumentom nowe korzyści.
Przykład 1. Eric Schmidt pisze o Uberze jako disruptorze w kontekście branży taksówkowej. I patrząc na Ubera nie mamy wątpliwości, że to innowacja, która zmienia dotychczasowy ustalony porządek (tu: taksówki) i zapewnia użytkownikom nowe korzyści (np. niższe koszty). Zmienia na tyle, że lobby taksówkarskie z Uberem walczy – i to zarówno w Europie, jak i w USA (na SXSW byłam m.in. na panelu Government’s Gamble: The Future of Transportation i dyskusja na temat „zagrożeń” płynących ze strony Ubera była gorąca). Ale wpływ Ubera nie kończy się tylko na taksówkach. W rzeczywistości Uber zmienia całą branżę motoryzacyjną. Jak?
Jedną z przyczyn, dla których Uber (lub dowolna inna firma, która w branży komunikacji miejskiej działa w podobny sposób) przyjął się jako rozwiązanie, jest fakt, że dla pokolenia Y (Millennialsów) posiadanie własnego samochodu nie jest wyznacznikiem statusu, jakim było (jest) dla Generacji X. Szacuje się, że do 2035 roku 34% konsumentów nie będzie posiadało własnego samochodu (por. Telefonica Connected Car Industry Report 2014) – warto o tym pamiętać, chociażby w kontekście tego artykułu (też wrzucił Artur, dzięki :)). Co więcej, Millennialsom samochód nie kojarzy się z mobilnością – raczej z kosztami, korkami, problemami z parkowaniem etc. Z tego powodu tak intensywnie rozwija się trend car-sharingowy – a Uber, podobnie jak Lyft, BlaBlaCar, Zipcar, Move About etc., jest jego częścią. W trend ten, co istotne, angażują się też gracze moto – Car2Go, które ma w tym roku wejść do Polski, to usługa Mercedesa (oprócz tego mają też Car2Go Black, carpooling i wiele innych podobnych usług). BMW ma DriveNow, które dostępne jest w największych niemieckich miastach i w San Francisco (kolebce Ubera). Volkswagen eksperymentuje w Hannowerze z Quicarem.
Zaangażowanie branży motoryzacyjnej w ten trend ma z kolei daleko idące konsekwencje – zwróćcie uwagę, że w takim scenariuszu zmienia się model zarabiania. Jako producent samochodów nie rozliczam się już ze sprzedaży poszczególnych modeli, ale ze sprzedaży… kilometrów. Mercedes na swojej stronie www pisze zresztą wprost: „We offer you intelligent mobility soultions, regardless of whether you actually own a car yourself.” Taką zmianę mam na myśli, pisząc, że disruption to innowacja, której wpływ jest szerszy niż na pierwszy rzut oka mógłby się wydawać.
Przykład 2: drukarki 3d. Usłyszałam ostatnio na jednej z konferencji, że drukowanie 3d zmieni wiele branż, bo ludzie będą mogli sobie drukować sami różne rzeczy. Z takiego myślenia wyprowadził mnie w tegorocznym TrendBooku Chris Anderson (s. 73). Ludzie dzięki drukarkom 3d nie zaczną nagle na szeroką skalę drukować swoich własnych mebli, czy zabawek dla dzieci. I raczej przez 3d printing branże te nie upadną. Ale nie da się ukryć, że 3d printing jest disruptorem. W jaki sposób? Dziś widać to, patrząc chociażby na Generację Z (pokolenie dzieci urodzonych po 1996 roku do dziś), która zdecydowanie częściej niż wcześniejsze pokolenia deklaruje, że chce założyć własny biznes (por. Meet Generation Z: Forget Everything You Learned About Millennials). Przedsiębiorczość, o której w ich kontekście mówi się, że mają ją swoich genach (entrepreneurship is in their DNA) napędzana jest z pewnością dostępem do takich rozwiązań, jak właśnie 3d printing (który zdecydowanie ułatwia prototypowanie) i crowdfunding.
I teraz już do rzeczy.
Kiedy na rynek wchodzi nowa technologia lub jakieś nowe rozwiązanie, nie od razu da się przewidzieć, czy i jak zmieni ona świat, wpłynie na inne branże. Często wymaga to i czasu, i wielu analiz. Ale czekanie z reakcją do momentu, kiedy dane rozwiązanie upowszechni się na szeroką skalę, to podejście co najmniej ryzykowne.
Ciekawa dyskusja w tym temacie wywiązała się niedawno pod wpisem Michała Sławińskiego. A propos Ubera padł tam komentarz, że przypadkowo spotkani ludzie na ulicy nie mają pojęcia, co to jest. Owszem, dziś nie mają pojęcia, ale możemy przyjąć, że kiedy będą mieć, to moja branża będzie wyglądać zupełnie inaczej. Pytanie, czy będzie w niej wówczas miejsce także dla mojej marki.
Zdjęcie na głównej: Andrew Pescod, flickr.com