
La Caravane, czyli marki na trasie Tour de France
Tak się złożyło, że w trakcie swojego urlopu, zupełnie przypadkowo, znalazłam się na trasie wyścigu Tour de France. Wyścig jak wyścig – sekunda i już ich nie było (naprawdę podziwiam wszystkich tych ludzi, którzy dla tej jednej sekundy ustawiają się wzdłuż trasy i koczują na miejscu już dwa dni wcześniej). Oczywiście kibicowaliśmy Majce, przygotowaliśmy nawet czerwono-biały transparent (wykorzystując blok rysunkowy i kredki :)), ale nie ukrywam, że zdecydowanie ciekawsza była dla mnie parada marek, która przejechała dokładnie tą samą trasą na dwie godziny przed kolarzami. Nigdy wcześniej nie widziałam tylu niestandardowych (zarówno fajnych, jak i kiczowatych), obrandowanych samochodów naraz. Żałuję, że tego typu rozwiązania nie są praktykowane na imprezach sportowych w Polsce – choć zdaję sobie sprawę, że koszt przygotowania takiego samochodu-platformy może być naprawdę wysoki (tym bardziej, że większość marek miała co najmniej dwie platformy).
La Caravane, bo tak nazywa się ta parada marek będąca od 1930 roku (sic!) nieodłączną częścią Tour de France, z muzyką, okrzykami etc. wprowadzała bardzo fajną atmosferę, coś bardziej na kształt festiwalu w Rio de Janeiro niż imprezy kolarskiej :).
Samochody jechały z dużą prędkością (ok. 40-50 km/h), przez co nie złapałam wszystkich, które chciałam (umknął mi np. świetny samochód sieci hotelowej Ibis – w kształcie wielkiego łóżka z poduszkami i rozwianą kołdrą), a jakość niektórych zdjęć mogłaby być lepsza. Robienie zdjęć utrudniał też fakt, że osoby jadące na platformach rzucały osobom stojącym przy drodze gadżety reklamowe. Różne. Np. okulary, torby na zakupy, słomki, oranżady w plastikowych opakowaniach, ciastka etc. Żaden z gadżetów nie miał dużej wartości, a jednak walka o nie była zaciekła. Pani stojąca obok mnie, mimo że Francuzka, łudząco przypominała mi np. naszą „babę z Radomia” – każdego gadżetu broniła jak lwica, łokciami i kolanami oczywiście. Nie zdecydowałam się wejść jej w drogę, nawet dla dobra tego wpisu, więc ostatecznie zadowoliłam się tym, co po przejeździe samochodów zostało w rowach :).
Ja zdjęcia robiłam aparatem, ale można było też skorzystać ze specjalnie przygotowanej aplikacji mobilnej i tym samym zamieszczać je automatycznie w mediach społecznościowych – przy okazji warto też zerknąć na oficjalną stronę La Caravane.
Poniżej samochody-platformy wybranych marek.
Banette:
Belin:
BIC:
Carrefour:
Zwróćcie uwagę, że pod tą plandeką jest samochód…
To realizacja, której przyznaję swoją prywatną nagrodę Najbrzydszej i Najbardziej Kiczowatej Platformy :). To chyba mają być skały, wyglądają jak wylewająca się kupa (przepraszam za wyrażenie :)).
CourtePaille:
Festina:
McCain:
PMU:
St Michel:
Teisserie:
Vision Plus:
Vittel:
Fajny pomysł z kamerą umieszczoną przed samochodem i ekranem na samochodzie. Ludzie stojący przy drodze widzieli na nim siebie.
I na koniec moje „łupy” zebrane w rowach :):