Trzy kolory. Wolność, równość, braterstwo podczas BFGdansk 2013.
Zakończone wczoraj Blog Forum Gdańsk 2013 przebiegało pod znakiem tzw. wielkich kwantyfikatorów. Stąd skojarzenie z tryptykiem Kieślowskiego. Ale kolorów było zdecydowanie więcej.
BFGdansk to najważniejsze wydarzenie blogowe w Polsce. Pokazuje nie tylko to, czym żyje blogosfera, ale przede wszystkim jakie są jej kierunki rozwoju. W zeszłym roku sporo było o narzędziach, o zarabianiu, o marce osobistej. Ale przez ten rok wiele się zmieniło – blogosfera zaczęła mieć problemy ze swoim wizerunkiem, bo zaczęto zarzucać jej pęd na kasę, nadmierną autopromocję i afery. W tym roku nastąpił więc zwrot o 180 stopni. Miałam wrażenie, że wróciliśmy do korzeni, do pierwszego BFG sprzed 4 lat. Znów mówiliśmy o tym, co jest istotą blogowania, o tym, czym naprawdę wciąż jest blogosfera – o pasji, o różnorodności, o odpowiedzialności. O tym, że popularność i zarabianie pieniędzy to „skutki uboczne” (jeszcze raz wrzucę w tym kontekście zdanie Disneya, w którym spokojnie można podmienić słowo „filmy” na „blog”: „Nie robimy filmów po to, żeby zarabiać pieniądze. Ale zarabiamy pieniądze, żeby robić filmy.”) Symboliczne było też miejsce – klub B90 na terenach postoczniowych. I znów bardzo mocno widać było podczas tego wydarzenia – moje miasto Gdańsk (oglądając teledysk podczas wystąpienia Wojtka Mazolewskiego na after party, zastanawiałam się, czy wszyscy stojący obok mnie blogerzy, którzy przyjechali przecież z całej Polski, z innych miast, widzą tak jak ja, jaki Gdańsk jest piękny :)). Wreszcie, gdy dojeżdżałam na miejsce imprezy i mijałam po drodze białe flagi z hasłami – „Gdańsk lubi blogerów, Gdańsk lubi wolność” – to jakoś wyjątkowo mocno wybrzmiało mi to słowo wolność. Nabrało wreszcie właściwego znaczenia.
Źródło zdjęcia: gdansk_official, instagram
Już pierwszy blok bardzo wysoko ustawił poprzeczkę. Dopiero w trakcie wystąpienia Łukasza Garczewskiego zrozumiałam znaczenie nazwy jego bloga tajget.pl („Gdybym urodził się w Sparcie zrzucono by mnie ze zbocza Tajgetu, bo tak robiono ze wszystkimi dziećmi, które nie nadawały się na wojowników. Na szczęście urodziłem się w PRL-u i zamiast z góry, mam pod górę.”), w trakcie wystąpienia Zorki sala ryczała (dosłownie i serio, słychać było smarkanie nosami), a reakcje podczas wystąpienia O. Leona Knabita (i drugiego dnia – podczas wystąpienia Jurka Owsiaka) pokazały, że wciąż – w erze tabloidyzacji i obrazków – oczekujemy prawdziwych autorytetów.
Świetne wystąpienie (zresztą jak zawsze) miał Marek Staniszewski (jego prezentacja jest już dostępna na SlideShare) – także dlatego, że dające do myślenia. Bo z wystąpieniami Marka jest jak z Małym Księciem Saint-Exupery’ego. ZAWSZE mają dwie warstwy – jedną dostępną od razu, widoczną na powierzchni, drugą ukrytą, zrozumiałą po głębszym zastanowieniu (z tego powodu nie odbieram karnawału jako błazenady, świętowania – raczej to drugie znaczenie jest w kontekście blogosfery istotniejsze – świat na opak, świat, który bloger wywraca (w pozytywnym znaczeniu) do góry nogami). Podczas wystąpienia Marii Rotkiel, zwłaszcza gdy mówiła o konstruktywnej krytyce („Słowa krytyki mogą być motywacją do rozwoju.”) i o szacunku do drugiego człowieka, miałam wrażenie, że czyta mi w głowie to, co myślę (odnosiłam to do tzw. hejtu i usuwania komentarzy na blogach – przy okazji: jak to jest, że kiedy marka usuwa komentarze, za moment ma kryzys, kiedy premier usuwa komentarze, są rozróby społeczne, a kiedy bloger usuwa komentarze to to jest ok?).
Jak bumerang wracała odpowiedzialność za słowo – m.in. w wystąpieniu Draginji Nadażdin („Słowa na blogach mają wielką moc.”), Radka Kotarskiego („Publikując cokolwiek, zawsze zastanawiam się, czy jest to coś, co chciałbym, żeby przeczytały moje dzieci.”) i o. Leona Knabita („Nie boję się dyskusji na żadne tematy”). To ostatnie zdanie ma zresztą dla mnie wielką wagę i właściwie ustawia proporcje. Blogerzy mają wielką siłę i powinni podejmować różne tematy – łatwe, trudne, komercyjne i kontrowersyjne. Nie ma dla mnie znaczenia więc sam temat (trudno, żeby wszyscy pisali o tym samym), ale to w jaki sposób ten temat podejmują – czy jak Jerzy Urban w Nie, czy jak Harper Lee w Zabić drozda.
Ale to nie jest tak, że byliśmy podczas tego BFG cały czas śmiertelnie poważni. Organizatorom udało się zachować właściwy balans, a wpływ na to mieli także prowadzący imprezę Włodek Markowicz & Karol Paciorek z LekkoStronniczy (jak zwykle świetni). Zaimponował mi Konrad Traczyk, prowadzący panel, w którym miałam przyjemność brać udział, na temat przyszłości blogosfery. Trzymał nas w ryzach (a wiem, że to niełatwe – mój własny mąż, po obejrzeniu panelu stwierdził: „Jezu, jak ty gadasz!” :)) i cisnął o konkrety. Super – oby jak najwięcej takich moderatorów :). Krzysztof Gonciarz w roli Krzysztofa Kanciarza powalił mnie na łopatki (nie wiem, jak to nazwać słowami, ale miałam nieodparte wrażenie, że to jednak są naprawdę dwie różne osoby :), no i oczywiście wielkie brawa dla Bazylii i Segritty za niezwykle wiarygodne odegranie jego groupies :)).
BFG miało też dla mnie duży wymiar edukacyjny w kwestii… dronów i 3d printingu :). Jakub Górnicki z Podróżnickich od pewnego czasu w swojej blogowej pracy wykorzystuje drona. Cieszę się, że znalazł chwilę, żeby zademonstrować mi jego działanie (moment zbliżania się drona do ciebie jest mimo wszystko dość przerażający, mam nadzieję, że z czasem mi to minie :)). A tak widział nas dron z góry:
Natomiast a propos 3d printingu to była to dla mnie najbardziej wzruszająca chwila podczas tegorocznego Blog Forum Gdańsk. Obecni na BFG blogerzy uznali mnie za najbardziej wpływowego blogera i przyznali mi nagrodę Blog Forum Gdańsk Award – Wpływowy bloger (statuetka wydrukowana w 3d! :)). Dziękowałam już na scenie, dziękowałam na Facebooku i podziękuję jeszcze raz tu. To dla mnie ogromne wyróżnienie i wielka wartość. I jednocześnie wielka przyjemność znaleźć się obok innych nagrodzonych (tu zwłaszcza Maciej Budzich jako Społecznie odpowiedzialny bloger), których zawodowo bardzo cenię, a prywatnie bardzo lubię.
Dziękuję za te dwa, pełne emocji, inspiracji, rozmów, nowych ludzi, wspólnie spędzone dwa dni.
PS Dla tych, których nie było – wszystkie wystąpienia są już na kanale Blog Forum Gdańsk na YouTube.
