10.04.10 – jak podróżuje news
Każde słowo w takiej sytuacji wydaje się banalne. Czy można i jeśli tak – to jak – oddać hołd Ofiarom wczorajszej katastrofy w serwisie poświęconym komunikacji i reklamie? I nie chodzi mi tu o wymiar ludzki, bo na to miejsce jest gdzie indziej, ale taki, który związany jest tematycznie z serwisem.
I kiedy wczoraj śledziłam newsy o tragedii jednocześnie w TVP1, TVP2, TVN24, na Facebooku i na gazeta.pl przypomniało mi się badanie, które w 2001 roku, tuż po zamachu na World Trade Centre, przeprowadził Everett Rogers wraz z Nancy Seidel. Badanie to, opublikowane w czasopiśmie Prometheus w 2002 roku (Volume 20, Issue 3, September 2002 , pages 209 – 219) mówi o tym, jak podróżuje news w obliczu największych ludzkich tragedii.
Badania z kategorii news diffusion nie zaczęły się jednak wtedy, swoją historią sięgają lat 60. ubiegłego wieku. Jako pierwsi przeprowadzili je Deutschman i Danielson (1960: Diffusion of Knowledge of the Major News Story, Journalism Quarterly 37: 345-355). Później badań takich było więcej – po zabójstwie Johna Kennedy’ego, po zamachu na Jana Pawła II, po śmierci księżnej Diany, wreszcie po ataku na WTC. Wszystkie wykazały, że newsy tego typu (nazywane inaczej high salience news – informacje o wysokim nasyceniu) rozprzestrzeniają się wyjątkowo szybko. Wystarczy zaledwie pół dnia, aby o wydarzeniu wiedziało 90% respondentów.
Danielson&Deutschmann wykazali również, że proces rozprzestrzeniania się ważnych informacji jest niezwykle regularny (przyjmuje kształt krzywej S – vide: wykres poniżej), co potwierdzili także późniejsi badacze.
Wszystkie badania pokazują ponadto ogromną rolę tradycyjnych mediów (telewizji, prasy, radia, późniejsze – również Internetu) oraz komunikacji nieformalnej w rozprzestrzenianiu się informacji. To, czy dowiadujemy się o tragicznej sytuacji z mediów czy od innych osób (word-of-mouth) zależy między innymi od tego, gdzie akurat się znajdujemy. Jeśli jesteśmy w domu, prawdopodobnie dowiedzieliśmy się z telewizji lub z radia, jeśli poza domem – od innych osób, często nawet zupełnie nam obcych. Okazuje się również, że osoby, które dowiedziały się o tragedii od innych osób, wkrótce potem sięgają do tradycyjnych mediów, żeby poznać więcej szczegółów. I na odwrót – człowiek, który dowiaduje się o zdarzeniu z mediów tradycyjnych, zaczyna dzielić się tą informacją z innymi osobami. W dobie mediów społecznościowych, zwłaszcza wczoraj, było to szczególnie widoczne.
Te badania znam dobrze. Często do nich zaglądam, analizując rozprzestrzenianie się marketingowych newsów. Ale przywołane we wstępie badanie Rogersa po ataku na WTC jest mi dziś szczególnie bliskie. Badanie to pokazało bowiem, że zarówno sam 9/11, jak i informacje przekazywane na ten temat, wywołały w Amerykanach głębokie poczucie patriotyzmu.
Tragedia pod Smoleńskiem ma dla mnie taki sam wymiar. Patriotyzm Polaków widzę i w wywieszonych flagach, i w zapalonych zniczach. Osobiście czułam go zaś zwłaszcza wczoraj, stojąc wieczorem na mszy w Katedrze Oliwskiej ramię w ramię, między innymi z kibicami Lechii Gdańsk. Odpalone przez nich race nie wzbudzały strachu. Tym razem były wyrazem hołdu.
Zdjęcie zniczy płonących wzdłuż Bulwaru w Gdyni zamieszczone we wstępniaku i na stronie głównej: AgencjaGazeta