Tribute to Chustka. Rzecz o blogach, których nie ma.
Wczoraj odeszła Joanna Sałyga, bardziej znana jako Chustka, jedna z najpopularniejszych polskich blogerek. Nie znałyśmy się osobiście, wymieniłyśmy kiedyś kilka zaledwie maili. Ale czytałyśmy się nawzajem – ja ją, a ona mnie. Wiem, bo jej blog znajduje się w TOP10 źródeł generujących największy ruch na moim blogu – część moich obecnych czytelników trafiło do mnie właśnie od Joanny. Najbardziej zdyscyplinowana blogerka, jaką kiedykolwiek znałam. Od ponad dwóch lat dodawała wpisy codziennie, od kiedy pamiętam – zawsze o 23:59. Zamilkła tylko na ostatnie 10 dni. Niesamowita osoba, fantastyczna matka, symbol wielkiej-wielkiej siły, jaka drzemie w człowieku. Czytałam jej bloga prywatnie, nie w poszukiwaniu zawodowych inspiracji. A jednak takich inspiracji mi dostarczała.
Dzięki niej zrozumiałam, co jest największą wartością bloga. Jeśli kiedykolwiek słyszeliście, jak mówię, że blog to przede wszystkim bloger, jego osobowość, charyzma, subiektywne spojrzenie na świat, to są to wnioski, do których doszłam, czytając właśnie bloga Joanny. Nie ma znaczenia, o czym jest blog. Znaczenie ma to, kto za tym blogiem stoi.
Dzięki niej przedefiniowałam też sobie pojęcie „blog jako sposób na życie”. Wspominałam już o tym we wcześniejszym wpisie, nie tak dosłownie, więc powtórzę raz jeszcze. Podczas tegorocznego panelu na Blog Forum Gdańsk, w którym zasiadaliśmy wspólnie z Maćkiem Budzichem i Kominkiem, nikogo w tym gronie nie brakowało mi tak bardzo, jak właśnie Joanny. Pisanie bloga, kiedy walczy się o życie, jest najbardziej dobitnym sposobem na życie. I to w każdym wymiarze. Dosłownym i w przenośni.
Wreszcie dzięki niej uświadomiłam sobie, że nie ma czegoś takiego, jak odpływanie czytelników od bloga, kiedy ten przestaje być aktualizowany. To nie jest tak, że kiedy bloger przestaje pisać, ludzie przestają go czytać i zapominają o nim na zawsze. Nie. Kiedy bloger wraca, wracają też jego czytelnicy. Nie przestałam więc (i ja, i wielu innych) czytać bloga Maćka Budzicha, kiedy nie aktualizował go przez ponad miesiąc, bo walczył o zdrowie i życie. Wciąż zaglądam do Rafiego, bo wierzę, że bloga nie zamknął, a chwilowo go zawiesił. Zaglądam na ZjadamyReklamy, bo brakuje mi głosu Ireny Mrozek i wierzę, że wreszcie znajdzie chwilę wolnego czasu i znów zacznie pisać.
Dzięki Joannie zrozumiałam, że czytelnicy zostają nawet wtedy, kiedy wiedzą, że bloger już nie wróci. Ja sama wciąż zaglądam na bloga Małej Wróżki, mimo że minęły już 4 lata od jej śmierci. Zaglądam do Pauli Pruskiej. I będę, wiem to na pewno, zaglądać także do Chustki.
Nie ma bowiem czegoś takiego, jak blog, który BYŁ, a teraz go nie ma.
Zdjęcie na głównej: Marco Crupi Visual Artist, flickr.com