International CES: wrażenia

No i już jestem z powrotem, z ogromną liczbą notatek głosowych, zdjęciowych i takich normalnych – w zeszycie :). Zanim poruszę poszczególne tematy, które wydały mi się tam istotne, krótkie podsumowanie.

Po pierwsze, mimo że na CES byli wszyscy najwięksi gracze – zarówno od strony klienta (L’Oreal, Unilever, Coca-Cola, Fisher Price), agencji (IPG Mediabrands, Medialink, Publicis, JWT, Sapient Nitro), jak i platform mediowych (Google, Facebook, YouTube, Twitter, Foursquare, Amazon etc.), mimo że organizatorzy targów przypominają, żeby używać nazwy International CES lub po prostu CES, a nie Consumer Electronics Show, to wciąż jest to impreza mocno technologiczna. Oznacza to, że dla mediów technologicznych i ludzi z tej branży jest ona zdecydowanie łatwiejsza – wszyscy oni szukają tam przede wszystkim nowości. Ludziom z branży reklamowej jest zdecydowanie trudniej – nie chodzi bowiem o nowości, ale o to, jak te nowości, jak dany trend można wykorzystać reklamowo. Czy w ogóle te nowości wpisują się w jakikolwiek trend.

Przykład pierwszy z brzegu. Sharp zaprezentował na CES telewizor w rozdzielczości 8K (jego rozdzielczość to 7680 x 4320, a obecne full hd to 1920×1080 – czyli w skrócie 16x lepsza jakość niż obecnie). Wszyscy oczywiście „wow” i pełen zachwyt. Ale co to oznacza z perspektywy marketingowej? Bardzo prozaiczną rzecz – że na razie nie ma jeszcze kontentu, który można by było na nim wyświetlić.

Po drugie, żeby dojść do jakichś wniosków, trzeba nie tylko chodzić godzinami po wystawie (a chodzenie to przypomina błądzenie w labiryncie, z tą różnicą, że z każdej strony napierają na Ciebie ludzie), ale też uczestniczyć w sesjach, rozmawiać z ludźmi i próbować to sobie jakoś ułożyć. Generalnie, ciężka praca :).

I znów przykład – w trakcie CES robiłam bardzo dużo zdjęć z serii „connected home” – wszystkie sprzęty AGD podłączone do sieci, wyposażone w duże ekrany. Widziałam, że to duży trend, bo wszyscy duzi gracze – Samsung, LG, Toshiba i inni – mieli tego typu sprzęty u siebie. Ok, ale jak ja mogę wykorzystać to reklamowo? Dopiero ostatniego dnia przypomniałam sobie, jak polscy operatorzy mówili o strategii 3, a później 5 ekranów. I pomyślałam sobie – ha! To już nie 5 ekranów, ale co najmniej piętnaście. Przecież na każdym z tych wyświetlaczy mogę umieścić swoją reklamę – na ekranie lodówki reklamę mleka lub jajek, na ekranie pralki – płynu do zmiękczania tkanin. A później zobaczyłam, że Samsung podobną ofertę ma u siebie (Samsung Ad Hub).

Nie zawsze wnioski są tak oczywiste albo idą w innym kierunku niż można by sądzić. I tak na przykład, podczas CES bardzo dużą część targów zajmowały samochody podłączone do sieci. Lexus zaprezentował też swój samojezdny samochód (self-driving car). Zwiedzałam te stanowiska z Andym Maskinem (Experience Director, IPG Media Lab), który powiedział do mnie – „nie patrz na te rozwiązania, jak na samochody, ale jak na komputer, w którym się znajdujesz”. To jedno zdanie wystarczyło, żebym zmieniła perspektywę. Zaczęłam bowiem zwracać uwagę na to, jakie treści można zapewnić użytkownikowi, który jedzie samochodem, ale nie musi koncentrować się na jeździe (więcej o tym trendzie napiszę w osobnym wpisie).

Stosunkowo mało na CES było rozwiązań mobilnych – podobno wszyscy przenieśli się na Mobile Congress do Barcelony (odbywa się w lutym tego roku). W rozmowach kuluarowych dowiedziałam się też, że w porównaniu do ubiegłego roku w tym bardzo mocno widać było rozwiązania z kategorii smart TV. To jednoznaczny przekaz dla tych marek, dla których telewizja jest głównym kanałem reklamowym – powinny zacząć poważnie zastanawiać się, jak mogą go wykorzystać w swoich kampaniach.

I to tyle. Na koniec krótka prezentacja, z przymrużeniem oka, „5 rzeczy, których nikt nigdy nie powie ci o CES” :).