Spore – co lepsze: kampania czy gra?
Muszę powiedzieć, że zawsze jestem pod wrażeniem informacji dotyczących rynku gier komputerowych: liczby osób grających (w Stanach gra już podobno 72% populacji), ich wieku (zapomnijcie o 16-latkach, do gier nierzadko zasiadają osoby w wieku 30+), czy wreszcie wielkości budżetów wydawanych na reklamę w grach (wg raportu Branded Entartainment Marketing Forecast 2008-2012* w 2007 roku na tę formę komunikacji wydano 217mln$ i obecnie jest to najszybciej rosnący segment z kategorii branded entartainment; nic dziwnego, w ten sposób marketerzy mają szansę dotrzeć do bardzo atrakcyjnej grupy 18-34, która ogląda znacznie mniej TV, a znacznie więcej gra w gry komputerowe i online). Mimo tego przydługiego wstępu nie będę dziś jednak pisać o advergamingu (to szerszy temat, bardzo ciekawy i na czasie, zbieram więc jeszcze trochę danych, żeby przygotować w miarę wyczerpujący materiał – mam nadzieję, że już wkrótce). Ale w tematyce gier jeszcze przez chwilę zostanę :).
Nie wiem, ile wśród moich czytelników jest graczy komputerowych (kto gra, ręka do góry! :)) i nie wiem, ile/ ilu z Was zna grę Spore. Dlatego krótko streszczę. Gra Spore pozwala sterować procesem ewolucji (od najprostszej formy aż do podboju kosmosu) i weszła na nasz rynek 5 września (więcej o Spore na Wikipedii).
Jeśli chodzi o sposób komunikacji, to w przypadku Spore można (było) naprawdę zaszaleć. Bo i sam pomysł gry jest fajny, i grafika, i inne-takie. I choć sama nie gram w gry, to akurat w tym przypadku muszę powiedzieć, że Spore to produkt z serii marzenie-marketera. Trochę więc się zawiodłam, widząc, że dystrybutor w Polsce skupił się przede wszystkim na promocji sprzedaży (naklejki podłogowe w Empikach + akcja Spore Cappy Tour, polegająca na udostępnieniu gry użytkownikom w centrach handlowych 10 polskich miast). Taki fajny produkt, a taka komunikacyjna sztampa. Potem pomyślałam sobie, że to może jakaś ogólna/ odgórna strategia – że producent liczy np. na komunikację nieformalną. I że nie prowadzi innych działań. A tu proszę. Niespodzianka.
„Łażąc” dzisiaj po sieci, trafiłam na zdjęcia z kampanii Spore w Nowym Jorku. I musiałam je tu zamieścić, bo uważam, że to ABSOLUTNIE fantastyczne wykorzystanie outdooru. Naprawdę rzadko kiedy spotyka się TYLE wersji layoutów (po pierwsze ogromne przedsięwzięcie kreacyjno-produkcyjno-logistyczne, po drugie – kapitalne nawiązanie do samej gry: tyle layoutów, ile stworów :)). I hasła jakie super. Naprawdę. Spore się zrehabilitował :).
UWAGA: wszystkie hasła w wolnym tłumaczeniu :).
Far away from home…
Copy: Z dala od domu. Porzuć rodzinę na spore.com
Genealogy unleashed…
Copy: Nieokiełznana genealogia na spore.com
Handsome antlers…
Copy: Niezłe poroże! Niech cię galaktyka zauważy na spore.com
Mitosis happens…
Copy: Mitoza się zdarza. Rozbij chromosomowy bank na spore.com
You’re weird…
Copy: Jesteś dziwakiem.
Youngest of…
Copy: Najmłodszy z 436 dzieci. Potomkowie wielkiego wybuchu spotykają się na spore.com
PS No dobra. Przyznam się. Nie gram w gry komputerowe, ale mój mąż („maniak” gier, zwłaszcza MMORPG, a zwłaszcza Final Fantasy), namówił mnie na wspólną grę w Spore. Dałam się przekonać. Zagrałam…. i wytrzymałam 15 minut. Bo jako osoba niejedząca mięsa, wybrałam taką komórkę, która żywi się liśćmi. I co? I zjadły mnie te formy życia, które żywią się mięsem! Zbyt wielki stres. Dla własnego zdrowia, musiałam zarzucić grę. 🙂
* Skróconą wersję raportu można pobrać bezpłatnie ze strony www.pqmedia.com (po uprzedniej rejestracji).
Via: Extending Grapplica