Common sense
Kilka lat temu, będąc na Spitsbergenie, popłynęłam do Ny-London. To opuszczona górnicza osada z początku XX wieku, w której niewiele dziś pozostało: połamany dźwig, fragmenty jakiejś większej drewnianej konstrukcji, tory kolejowe, stary pociąg, który wygląda jak wehikuł czasu i dwie hytty. Hytty to bardzo proste, ascetyczne wręcz, chaty, które Norwegowie budują w odludnych miejscach. Każdy może do nich wejść i się przespać, tylko trzeba po sobie posprzątać. Hytty nie mają prądu i bieżącej wody, ale mają kozę do ogrzewania, kuchnię, dwa-trzy łóżka i kus. Słowo kus jest w zasadzie nieprzetłumaczalne, ale w skrócie oznacza ciepło i miłość i spokój i bezpieczeństwo.
Kiedy przypłynęłam do Ny-London jedna z hytt była zamknięta. Druga miała założony skobel przełożony drewnianym patyczkiem. Jacek, jeden z członków załogi, zamienił potem ten patyczek na gwóźdź, bo bardziej trwały. W każdym razie wyciągasz patyczek i jesteś w środku. Tuż przy wejściu, po lewej stronie na ścianie kartka z informacją, jak korzystać z hytty. Nie palić papierosów. Posprzątać po sobie tuż przed wyjazdem. Zostawić w środku trochę drewna do rozpalenia ognia. Łopatę do odśnieżania i siekierę trzymać zawsze na zewnątrz. Nie zostawiać w środku jedzenia, oprócz herbaty i cukru. I na samym dole ostatni punkt: „use your common sense”.
Wielokrotnie później opowiadałam tę historię, cytując to ostatnie zdanie, gdy w sytuacjach zawodowych, w projektach o wysokim stopniu nieprzewidywalności, kiedy nie wszystko można było zaplanować i ustalić z góry – ktoś pytał mnie, co robić.
Do dziś jestem przekonana, że zdrowy rozsądek to coś, co nas wyróżnia jako ludzi, jedna z naszych kilku istotnych przewag – zwłaszcza w dobie intensywnego rozwoju sztucznej inteligencji. W przeciwieństwie do nas sztuczna inteligencja nie kieruje się „zdrowym rozsądkiem”, wciąż potrzebuje konkretnych, bardzo precyzyjnych komend. Aplikacja w naszym telefonie nie zrozumie, co miałaby zrobić, kiedy ktoś do niej powie: „Jestem głodny”; chyba że pójdzie za tym polecenie: „zamów mi jedzenie X z restauracji Y”. Robot obsługujący taśmę produkcyjną nie schyli się po fragment czegoś, co z tej taśmy nagle spadnie, naturalne zachowanie dla człowieka, jeżeli w swoim oprogramowaniu nie będzie miał takiego polecenia. Sztuczna inteligencja, mimo swojego zaawansowania, wciąż popełnia błędy, z których potem śmiejemy się w internecie, bo wiemy, że takiego błędu nie popełniłoby nawet kilkuletnie dziecko.
Obserwując więc aktualną dyskusję wokół narzędzi z obszaru generatywnej AI, takich jak chociażby ChatGPT, Dall-e czy MidJourney, dochodzę do wniosku, że pomija ona bardzo istotną kwestię. Wciąż bowiem skupia się ona na zagrożeniach – a zwłaszcza na tym, ile ludzi straci pracę, w jakich obszarach i kiedy. Brakuje mi natomiast wątku z perspektywy człowieka; wątku o tym, na ile nasz świat dba dziś o zachowanie tego, co wciąż jest naszą przewagą – na ile i w jaki sposób nasz świat dba o to, żeby każdy z nas umiał kierować się zdrowym rozsądkiem?
Równolegle do newsów o generatywnej AI czytam te o zmienionych słowach w oryginalnych tekstach powieści Roalda Dahla i Agathy Christie, po to, by uwzględniały „współczesną wrażliwość językową” i zastanawiam się, na ile nasz świat, dba o to, żeby każdy z nas umiał uczyć się na błędach swoich i innych; na ile w ogóle pozwala nam te błędy zobaczyć? Czytam o inicjatywach na niektórych uczelniach, by w sylabusach wprowadzać ostrzeżenia o tzw. „traumatic content” i widzę zresztą tego typu rozwiązania w praktyce, czytając chociażby książkę, The New Breed Kate Darling, gdzie przed każdym rozdziałem mam tzw. „content warning” – o child abuse, death, animal cruelty i zastanawiam się, ile osób z tego powodu taki rozdział pominie, nie dowiadując się nigdy o sytuacjach, które wymagają zmiany i naszej zdecydowanej reakcji.
Zastanawiam się, na ile takie działania wspierają to, by każdy z nas umiał krytycznie i samodzielnie myśleć? By każdy z nas próbował wciąż poznawać świat na wiele różnych sposobów i z wielu różnych perspektyw, by umiał widzieć go takim, jakim on rzeczywiście jest, a nie takim, jakim wygodnie jest nam go oglądać.
Nie mam dziś odpowiedzi na te pytania, ale jestem przekonana, że zdrowy rozsądek, samodzielne i krytyczne myślenie, umiejętność uczenia się na błędach swoich i innych, możliwość zobaczenia tych błędów w ogóle, niezasłanianie oczu przed rzeczami, które są trudne, wreszcie prawdziwie ludzka wrażliwość i empatia – są tym, co odróżnia nas od zaawansowanej, a przecież wciąż jednak bardzo ograniczonej sztucznej inteligencji. Są tym, co wciąż daje nam gwarancję, że w obliczu zmian, przed którymi stoimy, będziemy rozwijać się jako społeczeństwo i podejmować decyzje dobre dla ogółu, a nie tylko dla nas samych. Są tym, o co warto zawsze dbać.
Zdjęcie na stronie głównej zrobione przeze mnie w sierpniu 2018 w Ny London na Spitsbergenie.